Tytuł: Dolce vita po polsku
Autor: Anna J. Dudek
Wydawca: MG
Data premiery: 2012
Autor recenzji:
Grażyna Torbicka, Zbigniew Boniek,
Ania Kuczyńska, Jan Rokita, Jacek Pałasiński, Janusz Kaniewski czy
Sergiusz Stochmiałek opowiadają, jak można żyć w Polsce po włosku.
Wtórują im Włosi, którzy wybrali życie w naszym kraju. Mówią o swojej
polsko - włoskiej drodze, tłumaczą, skąd się wzięła polska nostalgia do
Włoch, zdradzają swoje włoskie inspiracje: literackie, filmowe,
malarskie i, oczywiście kulinarne. Przekonują, że Włochy to nie tylko
piękne krajobrazy i doskonała kuchnia, ale dzielą się też przepisami na
najlepsze włoskie dania, radzą jak wybrać wino, czy ubierać się z włoską
fantazją.
Między ich opowieści autorka wplotła mnóstwo przydatnych dla
italofilów informacji: które włoskie filmy trzeba zobaczyć, jak i gdzie
jeść po włosku, akie wina zamawiać, by przyjemność jedzenia była
większa...*
Czy jestem italofilką? Nie. Przynajmniej na razie. Nigdy nie uczyłam się włoskiego, choć bardzo mi się ten język podoba i jest pokrewny francuskiemu, który trochę znam (no powiedzmy). Nigdy nie byłam we Włoszech, choć chciałabym tam pojechać, ale jakoś się nie składa. Ale uwielbiam włoską historię, zabytki, kulturę, a przede wszystkim kuchnię. Co zatem Włochy mają w sobie takiego co mnie pociąga? I jak się okazuje nie tylko mnie…
W Polsce jest mnóstwo osób, którzy żyją Italią na całego. Anna J. Dudek, dziennikarka, w książce Dolce vita po polsku, udowadnia, że nawet u nas można żyć po włosku.
Najpierw zaintrygował mnie tytuł i pomarańczowa okładka. Taka ciepła i radosna. A potem przeczytałam Dolce vita po polsku
i wsiąknęłam całkowicie we włoską atmosferę. Książka jest zbiorem
opowieści znanych i mniej znanych Polaków, kochających Włochy miłością
wzajemną i Włochów, którzy przyjechali do naszego kraju na chwilę i już
zostali. Jedni jak i drudzy opowiadają o swoich ulubionych knajpkach i
trattoriach, o prawdziwej pizzy i paście, o porannej kawie i wąskich
uliczkach, na których królują skutery. I o tym jak kultywują swoje pasje
w Polsce. Okazuje się, że przy odrobinie wysiłku i u nas można stworzyć
sobie własną Italię. Teraz w każdym polskim mieście jest zatrzęsienie
pizzerii, włoskich restauracji i kawiarni i zawsze znajdzie się wśród
nich taka, która rzeczywiście serwuje dobrą kawę, w prawdziwie włoskim
stylu. Albo robi pizzę czy spaghetti (nie mówiąc już o innych
specjałach), które smakiem choć w połowie przypominają te prawdziwe,
które możemy zjeść w Rzymie.
Dużo mówię o jedzeniu. Bo książka Anny J. Dudek cała aż pachnie
jedzeniem. Rodzajami spaghetti, ravioli, risotto i mnóstwem innych
potraw, do których prawdziwy Włoch lub italofil wypije lampkę wina.
Każda z osób, która opowiada o swojej miłości do Włoch, prędzej czy
później mówi o jedzeniu. Oczywiście jest tutaj też mowa o kulturze,
świetnym kinie, operach, pięknych zabytkach i modzie, z której Włosi
słyną na całym świecie. Ale i tak zawsze kończy się na jedzeniu. Co tu
dużo mówić, czytałam Dolce vita po polsku przez dwa popołudnia i całe
szczęście, że tak krótko, bo cały czas coś podjadałam. Opisy włoskich
kolacji były tak sugestywne, że powodowały u mnie natychmiastowy głód.
Wręcz czułam zapach przyrządzanych potraw.
Książka Anny J. Dudek to nie arcydzieło. Ale wątpię, by taki był zamiar autorki. To przyjemna lektura, uświadamiająca nam, że także w Polsce możemy stworzyć sobie namiastkę Włoch. Oglądając filmy, słuchając muzyki i przede wszystkim jedząc. W naszych sklepach coraz więcej jest produktów sprowadzanych z Italii i nie będących podróbką oliwy z oliwek czy mozarelli. A żeby ugotować prawdziwe spaghetti i poczuć się jak na rzymskiej ulicy, wcale nie potrzebujemy ani wielu składników, ani specjalnych umiejętności. Wystarczy makaron, pomidory, trochę czosnku, ziół i oliwa z oliwek.
Dolce vita po polsku dobrze się czyta. Lekko napisana, rozgrzeje nas w zimowe wieczory. Słońce i optymizm buchające z każdej kolejnej kartki przywrócą radość życia i osłodzą codzienne obowiązki. Książka ta sprawiła, że coraz mocniej marzę o podróży do Włoch i zobaczeniu ich na własne oczy oraz posmakowaniu każdym zakamarkiem serca, duszy i żołądka.
Na koniec muszę jednak wrzucić kamyk do tej laurki, jaką wystawiłam.
Mianowicie błędy. Literówki, literówki i jeszcze raz literówki. Albo
jakiejś literki brakuje, albo jest ich nadmiar. „Istanieje” zamiast
istnieje (s.185), błędy w nazwiskach Claudia Cadinale (poprawnie
Cardinale). Jest to jedyny minus tej książki, ale jak dla mnie bardzo
duży.
*nota wydawcy, Anna J. Dudek Dolce vita po polsku, Wydawnictwo MG, Warszawa 2012;
1 komentarz:
Proponowałabym jeszcze dodawać do opisu także adres bloga. Uczestnicy w ramce po prawej stronie są oznaczeni po tytułach blogów i adres przy recenzji więcej nam powie, niż sam nick:)
Prześlij komentarz